3 grudnia 2012

Sucz

Tak to ja.
Ze wszystkimi się ostatnio kłócę (oprócz Lubego) co oznacza, że coś jest nie tak zapewne ze mną, a nie ze wszystkimi wokół.
Ledwie zdążyłam się pogodzić z jedną osobą to już pokłóciłam się z drugą. Nawet z Maćem mam na pieńku.
I tak w sumie to nie wiem kto ma rację.
Przykro mi i tyle.
Chyba Jula dobrze twierdzi, że lepiej nie mieć koleżanek.
Jak to mówi mój tata w żartach: wszystkie baby to są ch*je.
I ja się pod tym podpisuję, mimo, że też babą jestem.
Kończę pisanie tutaj. Może zacznę gdzieś indziej. Anonimowo będę wyrzygiwać swój żal na wszystko wokół.

Kto czytał temu dziękuję za uwagę.

P.s. Luby dostał fajną pracę, więc wszystko idzie w dobrą stronę.
Pozdrawiam!

14 listopada 2012

Śmierć na pasach, łyżka i złodziejstwo!

Zabiłabym dzisiaj jakiegoś łebka! Wlazł mi na jezdnię. Zimno było, więc szedł opatulony szalikiem. Ledwie mu oczy wystawały. Obejrzał się w drugą stronę, a w moją nie. Tzn. w moją też, ale jak już był na środku drogi, a ja stałam przed nim osłupiała! Zjebałabym gnoja, ale na pasach był, więc prawo miał. Ale czy ma prawo się nie oglądać? Tym bardziej, że szedł jakoś dziwinie, tak wyglądał jakby miał iść w zupełnie inną stronę. Może w ostatniej chwili zmienił zdanie? Uff...


Z bardziej pozytywnych aspektów:
Leżymy wczoraj z Lubym:
Ja-Położymy się na łyżeczkę?
On-Ok.
Ja odwracam się o 180 stopni niegrzecznie ziewając...
On-Bo mnie zarazisz!
Ja-Czym?
On-Łyżką! Znaczy ziewaniem!

Śmiałam się przez pół godziny :D

Ale to i tak nie było lepsze od tego jak ostatnio robiłam spaghetti. Kroiłam mięso i chciałam podać Lubemu ser do starcia. Tak się złożyło, że zrobiłam to tą samą ręką, w której miałam nóż, więc powymachiwałam mu nim prawie przed nosem (niezamierzenie). 
-Oj, sorry-rzekłam widząc co wyczyniam.
W odpowiedzi usłyszałam: Nic nie szkodzi, przecież muszę się przyzwyczajać! :D

Myślałam, że spadnę z krzesła ;] Moja mama też miała niezłą polewkę :P


A co do złodziejstwa to pierwszy raz mi się zdarzyło zostać oszukaną na allegro! Kupiłam tusz do rzęs dla mamy i koleś mi go nie wysłał! Co za dziad!!! Najgorsze, że wybrałam wysyłkę zwykłym listem, więc nie jestem w stanie udowodnić kto zawinił. On twierdzi, że poczta ma opóźnienia i na pewno dojdzie. Problem w tym, że wysłał go podobno 29.10, a nie mieszka na drugim końcu świata! Gdybym była jedyna to mogłabym uwierzyć, że to poczta zagubiła przesyłkę, ale gość ma na ten moment 14 negatywnych komentarzy z ostatnich 30 dni! Nie liczę unieważnionych negatywów, których jest chyba ze 40 :/
Tępa ruda zamiast sprawdzić wcześniej komentarze to połasiła się na niską cenę i teraz ma !!!

12 listopada 2012

Bełkot o wszystkim i tęsknota za anonimowością

Luby nadal rozbraja mnie swoimi tekstami, a poza tym świata poza mną nie widzi. Ja też jestem szczęśliwa. W sumie nigdy nie byłam chyba w takim związku. W takim dobrym i pełnym miłości. Czasem sobie myślę, że to początek i dlatego tak jest, ale z drugiej strony tak się zaje*iście dogadujemy, że to jest aż niewiarygodne. Nawet nie ma o co fochem rzucić ;]
Na półrocznicę, czyli 27.11 zamówiliśmy sobie srebrne obrączki z czego się bardzo cieszę :)
Poza tym nadal szuka pracy. Na początku nie było zbyt wielkiego odzewu, ale teraz telefon się rozdzwonił i ma kilka zaproszeń na rozmowy.
Ostatnio był na jednej w dość fajnej firmie. Całkiem spoko mu poszło. Stanowisko Elektronik, a zamiast z elektroniki to przemaglowali go z elektryki wzdłuż i wszerz, masakra ;] Na szczęście dał radę! Nawet z pytaniem: ile to jest pierwiastek z 1599?
Potem powiedzieli mu, że na tle innych kandydatów całkiem dobrze wypadł.
Co się okazało, mój tata zna tego faceta, z którym Luby miał rozmowę. Chciałam żeby z nim zagadał na ten temat. Mój tata raczej stroni od takich sytuacji, ale w tym wypadku się zgodził. Jednak po przyjeździe Lubego do mnie okazało się, że jest to praca na 3 zmiany :/ Nie bardzo mi się ta opcja spodobała. Zresztą jemu też. Stwierdził, że jeśli zaproponują mu pracę to spróbuje, ale lepiej żeby tata się za nim nie wstawiał, bo jak mu się praca nie spodoba to będzie chciał zmienić, a nie chce żeby ktoś miał potem do mojego taty pretensje. W sumie uczciwie podszedł do sprawy, więc ok, ale szkoda, że mi wcześniej nie powiedział, że na 3 zmiany jest ta praca. Co prawda tata jeszcze nie zdążył pogadać z tym facetem, ale ja już z tatą wszystko załatwiłam i głupio mi było wobec niego :/ Strasznie się zezłościłam o to i jak Luby pojechał to się musiałam wyryczeć :(
Z autem też była ostra akcja. Luby miał trochę odłożonej kasy i postanowił kupić za nią samochód. Długo przeglądaliśmy oferty, obejrzeliśmy parę samochodów na żywo. W końcu znaleźliśmy jeden naprawdę fajny. Luby i Mać pojechali go obejrzeć, przejechać się, nawet byli na stacji diagnostycznej. Luby podjarany, ja wcale nie mniej! Następnego dnia Luby pojechał podpisać z gościem umowę i zapłacić. Wszystko super. Dobili targu, Luby przejechał 3 km, a tu bieg wsteczny nie działa!! Tak się złożyło, że w tym samym momencie zadzwonił telefon tego gościa-okazało się, że zapomniał go zabrać z samochodu. Luby wrócił się do niego i razem pojechali na warsztat. Dzwonił do mnie wku*wiony na maxa! Wyklinał na czym świat stoi! Jeszcze go takiego nie słyszałam ;] Na szczęście okazało się, że coś się tylko poluzowało, więc mechanik przykręcił i działało! Zrobił to za "na piwo", więc były już właściciel auta dał mu dychę. Uff!
Tak czy inaczej moja mama uwielbia Lubego i już nam chyba ślub planuje. Ostatnio nawet meble do kuchni nam wybierała! Oczywiście podniosła mi tym ciśnienie i powiedziałam tylko: "nie rządź!"


Brakowało mi bloga. Nie pisałam z powodu braku czasu, ale też dlatego, że mój blog nie jest już tak anonimowy (kilku znajomych ma jego adres), w związku z czym nie mogę się już tutaj żalić na wszelkie tematy. Ogólnie rzecz ujmując myślę o tym żeby zmienić adres bloga zaszyć się gdzieś anonimowo jak wcześniej. Na początku służył mi on do wyrzucenia swego żalu, a teraz zrobiła się z tego telenowela...

Sprzedawca roku!!

W sobotę poznałam sprzedawcę roku, kurna! Pojechałam z moją mamą i Lubym oglądać zmywarki. Najpierw byliśmy w sklepie nie dla idiotów, ale nie było nic ciekawego, więc pojechaliśmy do sklepu żółto-niebieskiego (tak mi się kojarzy). Tam było więcej tych zmywarek, więc pooglądaliśmy, poczytaliśmy o każdej, czym się różnią itd. i już się praktycznie zdecydowaliśmy na jedną kiedy to podbił do nas pan z obsługi. Spojrzałam na plakietkę-"praktykant". Myślę-dobra, nie będę gościa z góry oceniać, może się zna na rzeczy. No więc go pytam co nam poleca, bo chcielibyśmy żeby była ekonomiczna, ale stosunkowo niedroga. A ten tępak zaczął nam czytać ile która zużywa wody i prądu!! Tak jakbyśmy czytać nie umieli!! Staliśmy tam wcześniej ze 20 minut, więc te parametry już na pamięć w sumie znałam! Zrozumiałam w tym momencie, że on nam na bank nic nie doradzi, więc musimy liczyć na siebie. To już mnie lekko wku*wiło, ale pomyślałam, że młody łebek, więc może po prostu nie jest zbyt obeznany w temacie i trzeba mu wybaczyć. Spytałam go więc o ten model, który nam się spodobał. Dość droga była (1500zł) ta zmywarka, więc pytam czy jakiś upust jest możliwy, bo płacimy gotówką. A on, że nie ma opcji. Więc zagaduję, że pewnie ma premię od sprzedaży i chyba mu zależy żebyśmy dokonali zakupu. A on na to, że nie ma premii. Więc mu mówię, że chcę gadać z kimś kto tę premię ma! A on na to, że nawet kierownik nie ma premii! ;] Jakoś mu nie uwierzyłam. Więc mówię mu, że skoro nie może zejść z ceny to niech nam dorzuci jakiś gratis w postaci tabletek do zmywarki itp. A on, że nie może i mówi tak: "To zrobimy tak, ja podniosę cenę na metce o 20 zł i dorzucę Pani tabletki za 20 zł gratis". No myślałam, że jebnę!! Więc tłumaczę temu pajacowi, że to nie na tym polega! Że chodzi o sam fakt, że żeby klient był w pełni usatysfakcjonowany to trzeba mu jakiś gratis dorzucić! Miałam mu już jebnąć wykład o technikach sprzedaży, gdy ten debil powiedział coś w stylu: "Kupuje Pani zmywarkę za 1500 zł i targuje się pani o 20 zł?!" No ja pierdolę! Wtedy to już miałam ciśnienie milion!! Powiedziałam mu, że co z tego? Że skoro jest warta 1500 to ja bym mogła dać 3000 i to nie byłaby dla mnie różnica?! Po tym odwróciłam się na pięcie (bo się obawiałam, że mu wypłacę liścia!) i poszłam po kierownika. Ten był takim gburem, że ja pier*olę! Podeszłam i powiedziałam, że jesteśmy zainteresowani zakupem zmywarki i czy istnieje możliwość negocjowania ceny. Ten mi na to, że zależy której. Więc mu mówię, że mogę zademonstrować. Podszedł ze mną i stwierdził, że ona już jest przeceniona (bo rzeczywiście była z 1700) i że nie może dać upustu cenowego. Więc znów powtarzam gadkę o tabletkach. A ten na to, że do zmywarki jest dołączone 14 tabletek. Praktykant dorzucił, że to od producenta. Więc ja na to, że skoro tak to niech mi dorzuci drugie 14 sztuk od sklepu. A on coś zaczął kręcić, że te pierwsze 14 to od sklepu właśnie i że więcej nie da rady. No i tak stoimy całą zgrają i mama pyta co robimy. A ja na to, że jak na zakup gotówką za 1500 zł to chyba trochę mało tych tabletek i w ogóle. A kierownik na to: "na start wystarczy". Żeby chociaż dziad był miły! Nie dość, że podszedł z łaską to jeszcze ściemniał (co się okazało dopiero po powrocie do domu, ale o tym za chwilę). Więc Luby stwierdził żebyśmy się jeszcze wstrzymali, a kierownik na to, że jakby co to jest kolega (ten praktykant), więc pomoże nam wypełnić stosowne dokumenty. I poszedł. Wtedy mój wku*w sięgnął zenitu!! Spisałam symbol zmywarki i wyszliśmy!
  Co się okazało: w necie ta sama zmywarka kosztuje ok. 1200 zł. Do niej dołączone jest 14 tabletek! Od producenta, ku*wa!!

LB

Zostałam wytypowana do zabawy zwanej bliżej jako Liebster Blog.
Nominowała mnie JoAnn i Inżynier Blondyna.

Zasady: ,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Pytania od JoAnn:
1. Co robisz w deszczowe popołudnie?
Maluję paznokcie. W niedeszczowe też :)

2. Jaki kolor dominuje w Twojej sypialni?
Czerwony i beżowy.

3. Jaki jest Twój ulubiony deser, który sama potrafisz przyrządzić?
Tiramisu! Urywa ryjek każdemu kto choć raz spróbuje :D

4. Jaki był najgorszy prezent jaki w życiu dostałaś?
Lampka?

5. Jaki jest samochód Twoich marzeń?
Mazda 2

6. Dokąd chciałabyś się wybrać na wakacje marzeń?
Wszystkie zamki w Polsce!

7. Najbardziej kobiecy element garderoby?
Szpilki i czerwona bielizna ;]

8. Co byś chciała znaleźć pod choinką w najbliższe święta?
Złotą zawieszkę charms, ale to chyba drogie marzenie, więc raczej w sferze marzeń pozostanie :)

9. Czego nie robi Twój partner, co chciałabyś żeby w końcu zrobił?
Nie wywiercił w mojej ścianie dziur pod kołki, na których zamierzam powiesić moje puzzle!

10. Jakimi językami się posługujesz?
Polskim, angielskim oraz w niewielkim stopniu włoskim i rosyjskim, ale zamierzam przejść na wyższy stopień wtajemniczenia tych języków!

11. Jakie jest Twoje życiowe motto?
Nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe.

Pytania od Inżynier Blondyny:
1. Co daje Ci energię do życia?
Miłość!
2. Jakie są 4 rzeczy, które zabrałabyś ze sobą z domu, wiedząc, że już tam nigdy nie wrócisz?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji...
3. Dlaczego założyłaś bloga?
Bo mój były twierdził, że jestem wariatką i powinnam zapisywać wszystko żebym go potem nie oskarżała o rzeczy, których nie powiedział. Czy coś w tym stylu. Były odszedł, a blog został :)

4. Jaką pogodę lubisz najbardziej?
Wiosna! Pierwsze słońce!

5. Co sądzisz o portalach społecznościowych?
Porażka! W porę sie z nich wypisałam :)

6. Czego nigdy byś nie ubrała wychodząc z domu?
Różowej miniówki i białych kozaczków.

7. Czym jest dla Ciebie makijaż?
Miłym dodatkiem dzięki któremu można wyglądać trochę lepiej.

8. Gdybyś mogła kupić wielką, dochodową korporację, czy zrobiłabyś to?
Nie.

9. Dlaczego?
Szaraki są bezpieczniejsze ;]

10. Jakie filmy poleciłabyś innym?
Obława; Słaby punkt; Milennium-Mężyczźni, którzy nienawidzą kobiet; Purpurowe rzeki

11. Co sądzisz o takich łańcuszkach?
Do tej pory uważałam to za męczenie dupy, ale całkiem przyjemnie odpowiadało mi się na te pytania :)

Co do nominacji innych blogów to chyba nie jestem w stanie wytypować aż 11, bo najzwyczajniej w świecie nie czytam aż tylu blogów, więc typuję:

http://zielonyszmaragd.blogspot.com/
http://figa-pisze.blogspot.com/
http://gravenus.blogspot.com/
http://samczakobieta.blog.onet.pl/

choć nie jestem pewna czy te osoby będą miały chęć wzięcia udziału w tej zabawie :>

Moje pytania:

1.Dlaczego czytasz mego bloga? (jeśli nie czytasz to zacznij! :>) 
2. Jakie cechy cenisz w ludziach?
3. Jaka jest praca Twoich marzeń?
4. Co robisz w wolnych chwilach?
5. Gdybyś mogła/mógł wybrać dowolne miejsce zamieszkania na kuli ziemskiej to jakie miejsce byś wybrała/wybrał?
6. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
7. Co Cię najbardziej wkurza?
8. Co byś zrobiła/zrobił gdybyś wygrała/wygrał kilka milionów PLN?
9. Jaki jest Twój ulubiony zespół?
10. Czego najbardziej się boisz?
11. Co jest sensem Twojego życia?

Pozdrawiam! :)

P.s. Poczułam się jak za czasów podstawówki, kiedy to w modzie były "Złote Myśli" :>


12 października 2012

Odreagowałam!

Kupiłam dwie pary zajebistych butów!
Ale mi dobrze :))))))
Nie pytajcie czym zapłacę ubezpieczenie auta, bo jeszcze nie wiem ;]
Na pewno nie w naturze :D

5 października 2012

Złego diabli nie biorą

Chce mi się tylko płakać.
Dziś idę się farbować do kuleżanki! Myślę, że to poprawi mi humor.
A wieczorem mam zamiar znieczulić się winem. 
Ból gardła już mi przeszedł. 
Jak widać złego nawet diabli nie biorą.

4 października 2012

Na zakręcie

Humor dalej nie dopisuje. Zwalam to na lekkie przeziębienie, które mnie dopadło. 
Do tego mam kryzys zawodowy. Czuję się beznadziejna i bezużyteczna. Nic mnie nie cieszy.
Nie wiem w którą stronę pójść.
Czas umierać czy o ch*j chodzi?

2 października 2012

Chandra

Premia osiągnięta-kto jak nie ja?!

Na piątkowy egzamin kobieta nie dojechała! Myślałam, że mnie rozniesie! Straciłam czas na naukę, na dojazd (paliwa już nie liczę)! Następne podejście 13.10. Mam nadzieję, że tym razem dotrze :>

Jestem rozczarowana moim ostatnim wolnym weekendem :( Mieliśmy z Lubym jechać na jakąś wycieczkę, połazić trochę, ale w okolicach piątku już marudził, że ma się popsuć pogoda itd. No i całą niedzielę spędziliśmy w domu :(Luby dostał ode mnie prezent z okazji Dnia Chłopaka, zjedliśmy obiad z jego rodzicami, siostrą i jej facetem, a potem oglądaliśmy film. 
Mieliśmy iść na lody z jego kuzynką i jej mężem. 2 miesiące wcześniej wydrapałam w zdrapce kulkę lodów i dałam Lubemu w prezencie. Była ważna właśnie do niedzieli. Zanim skończyliśmy oglądać film to była 19, więc już nigdzie nie poszliśmy. 
I takie straszne rozgoryczenie mnie ogarnęło, że aż sama go nie rozumiałam...
Bo czułam jakby mój prezent lodowy został olany, niedoceniony, bo nigdzie nie poszliśmy, bo kuzynka nie zadzwoniła i olali nas kolejny raz z rzędu, i w ogóle nic mi nie pasowało. Nawet gadka nam się już nie kleiła.
Z drugiej strony: gdybyśmy przełożyli oglądanie filmu i poszli na lody to też bym była wkurzona!
Także mnie się nie da dogodzić...
I tak chodzę wku*wiona od niedzieli. Raz mniej, raz bardziej.

Luby dziś ma urodziny-biegnę z prezentem!

26 września 2012

Żółty, czerwony i biały!

Weekend spędziłam na kolejnym szkoleniu z pracy. Rozbój w biały dzień! Pojechałam w piątek, a wróciłam w niedzielę o 21. W poniedziałek o 6 pobudka i do pracy. Także nie wypoczęłam w weekend. Wręcz przeciwnie-zmęczyłam się jeszcze bardziej.

Luby niedługo ma urodziny. Jakieś pomysły na prezent?? ;]

W piątek mam egzamin. Trzeci termin. Może w końcu dowiem się o czym jest ten przedmiot? :/

Kończy się kwartał. Do premii brakuje mi jednego klienta, który zrobi zakupy na określoną-sporą jakby nie patrzeć-kwotę. Jeśli go nie znajdę to moja premia pójdzie się je*ać...
Akurat by się przydała, bo w październiku mam w ch*j wydatków :/ Studia, ubezpieczenie auta, serwis... A do tego nadal w mojej głowie tkwi myśl, że mam spory dług i wypadałoby zacząć odkładać kasę żeby go spłacić :/

Ostatnio stanęłam przed moją szafą i stwierdziłam, że mam same letnie ciuchy. Tragedia.
Nie chcę teraz wydawać kasy na ubrania, bo mam inne priorytetowe wydatki.
Na szczęście mama mnie poratowała! Robiła porządek w szafie i wyciągnęła z niej 3 żakiety-każdy w innym kolorze, które miała na sobie zaledwie kilka razy. Spytała czy chcę, bo nie mieści się w nie za bardzo. Przymierzyłam-wiszą jak worek-masakra! Ale wzięłam ;] Zaniosę do krawcowej, zwęzi trochę i będą zajebiste :D 
A ciuchowe szaleństwo zakupowe przesunę na wiosnę :)

19 września 2012

Niewydolna finansowo

Luby był wczoraj na tej drugiej rozmowie. Dostał test z wiedzy informatycznej w języku angielskim, który poszedł mu całkiem nieźle. Następnie był przepytany z wiedzy z tej samej dziedziny. Szkoda, że odkąd skończył studia to minęło już trochę czasu, bo połowę rzeczy zapomniał ;] Albo się nie uczył lebr jeden! 
Ogólnie fajna firma, ale raczej nikła szansa żeby go zatrudnili. Także trzeba szukać dalej :)

Wczoraj się lekko zgrzałam! Pojechałam na stację benzynową, zatankowałam za 150zł., podchodzę do kasy, daję kartę, a tu...odmowa! Czułam jak cała krew przepływa mi do głowy i robię się purpurowa! :D W wyobraźni już widziałam jak dzwonię do mamy żeby przyjechała z gotówką ;]
Pan zaproponował, że jeśli mam jakąś gotówkę to mogę część zapłacić gotówką, a część kartą. Wygrzebałam z portfela 40zł, a 110zł próbował zassać z konta. Nawet się w tym momencie nie modliłam, bo już mi było wszystko jedno! :/
Na szczęście transakcja została zaakceptowana i po odpłynięciu krwi z rudego łba mogłam na spokojnie pojechać do domu. Tępa ruda!

P.s. Po tym jak odjechałam uświadomiłam sobie, że nie miałam dostępnej całej kwoty, bo dzień wcześniej zrobiłam mamie zakup przez internet! Szkoda, że o tym zapomniałam :/ Szkoda, że całą resztę kasy przelałam na oszczędnościowe i szkoda, że jestem oślicą i nie mam gotówki przy sobie! Grr!

17 września 2012

Ja chcę ze szmaragdem!

Owa rozmowa okazała się porażką. 1200 na rękę+prowizja, umowa zlecenie i konieczność posiadania własnego samochodu. Pani po przedstawieniu tych warunków zapytała kiedy może zacząć, bo chciałaby z nim podpisać umowę. Chyba nie muszę mówić, że mina Lubego była bezcenna! Zresztą moja po usłyszeniu tej historii też ;]
Od razu podejrzewaliśmy, że to jakaś firma pikuś, bo nawet nie mieli strony internetowej.
Jutro Luby ma kolejną rozmowę. Tym razem wygląda to dużo lepiej. Porządna firma, fajne stanowisko. Nawet nie wiecie jak mocno trzymam kciuki!! Wy też trzymajcie!

W sobotę moja mama zorganizowała grilla, na którego zaprosiła rodziców Lubego. Było całkiem fajnie, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Obie strony chyba się polubiły ;)
Następnego dnia do Lubego dzwoniła babcia (po relację) i znów pytała go o pierścionek. Luby chcąc zamknąć jej usta powiedział, że na razie nie ma kasy. Na co babcia spytała ile kosztuje taki pierścionek. Chyba zacznie zbierać! :/
Nawet powiedziała, że wybrałaby się do jubilera żeby pooglądać, ale boi się, że jakiś złodziej ją napadnie, bo pomyśli, że skoro chodzi w takie miejsca to pewnie ma dużo kasy!
Jak mi babcia kupi pierścionek to się wku*wię! :[ Zresztą powiedziałam Lubemu, że pierścionek ma być od niego, a nie od babci!
Tego samego dnia wybraliśmy się na zakupy. Luby mierzył buty (ja też mierzyć chciałam, ale rozmiaru nie było :[). Nic nie kupiliśmy niestety, ale Luby zaciągnął mnie do jubilera! Musiałam grzecznie wyznać swe preferencje pierścionkowe!
Czy powinnam się bać?! ;]

12 września 2012

Pierwsze koty za płoty

Moja praca to istna sinusoida. Jednego dnia wyję do księżyca z mojej beznadziejności, a następnego, gdy mi się coś uda-uśmiecham się szeroko.
Luby ostro szuka pracy i wysyła cv-ki. Jutro ma pierwszą rozmowę, ale to chyba jakaś firma pikuś, więc nie podnieca się za bardzo. Pewnie wiele rozmów przed nim. Od rozmowy do zatrudnienia jeszcze długa droga. Zamierzam go wspierać, bo sama przez to przechodziłam i wiem jakie to dobijające :/
Dziś ma pierwszą rozmowę...

10 września 2012

Wie czy nie?

Znów chodzę rozdrażniona jakaś :/ Wszystko mnie denerwuje i w szybkim tempie doprowadza do płaczu.
Najbardziej nienawidzę jak coś nie idzie zgodnie z moim planem. I zimnej wody! A taką sobie zafundowałam niechcący wczoraj.
Ja pie*dolę! 
Wczoraj się jeszcze zaczęłam zastanawiać czy Luby czyta bloga. Bo o jego istnieniu wie, ale adresu nie zna. Problem w tym, że gdyby chciał to znalazłby go w 5 minut. Wystarczyłoby, że poszperałby w necie... 

7 września 2012

Wesele, wesele

No fajnie było :)

Impreza fajna, ludzie spoko, jedzenie dobre :P Tata Lubego przedstawiał mnie wszystkim jako narzeczoną (sic!) syna, a jak sobie chlapnął to wołał, że jestem jego synową ;]
Oczywiście cała rodzina mnie polubiła i rozpływała się jaka to jestem zaje*ista (nie wiem co oni we mnie widzą?!). Mój "teść" zapraszał wszystkich na nasze wesele (wszyscy kuzyni powiedzieli, że przyjadą! za rok! ;]). Ogólnie było śmiesznie ;) Doskwierał nam tylko...brak ciepłej wody! Nocowaliśmy na wsi, ale na takiej totalnej!! Ciepła woda tam jest od święta chyba, więc moja ci*ka poznała ekstremalne temperatury wody ;] Także powiedziałam Lubemu, że chętnie przyjadę na kolejne wesele do kolejnej kuzynki, ale wynajmujemy jakiś tani hotel! Przyznał mi rację ;]

Najlepsze teksty z wesela:

Kościół-ksiądz robi sobie zdjęcia przy ołtarzu z Młodymi, z rodzicami, z babciami, ogólnie ze wszystkimi po kolei :>
Ruda: Zobacz jak się szczerzy do tych fotek! :D
Luby: Pewnie ma nową protezkę!

Toaleta-wchodzimy, patrzymy a tam na lewo "ladies" na prawo "men"
Luby: A gdzie gentlemen??

Siedzimy przy stole, wódka się leje, a ja, że nie zdążyłam jeszcze wtedy odstawić samochodu mówię, że nie piję
Współtowarzysz imprezy: Nic na "P"-nie piję i nie palę
Luby: Mój szwagier też jest nic na "P"-nie pije, nie pali i nie pracuje!

31 sierpnia 2012

Komplikacje

Wczoraj miałam przeje*any dzień! Zaplanowałam dużo, ale miałam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko.
Niestety schody zaczęły się już w pierwszym punkcie mojego planu, a mianowicie u krawcowej...

Sukienkę miałam odbierać w środę, a gdyby coś nie pasowało to poprawki byłyby na czwartek. W środę krawcowa zadzwoniła żebym jednak w czwartek przyjechała, bo się nie wyrobiła, a jakby co to mi na poczekaniu poprawki zrobi. Pomyślałam: spoko, pewnie i tak nie będzie poprawek, więc odbiorę kieckę i polecę dalej.
Wczoraj pojechałam po odbiór. Dwie babki przede mną, więc czekałam dobre 20 minut, a mój plan dnia powoli się rozregulowywał. Gdy przyszła już moja kolej włożyłam sukienkę-nie dopinam się w biuście. Myślę: jak mnie ku*wa mierzyłaś?? :/ Pani opanowana powiedziała, że trochę mi poszerzy. Ja już wkurzona, bo przecież jak mi poszerzy to wcześniejsze przeszycia i tak widać trochę, a poza tym zobaczyłam dwie zaciągnięte nitki z przodu i szlag mnie trafił, bo gdybym chciała iść w pozaciąganej sukience to wyjęłabym jakąś starą z szafy! Pani jak powiedziała tak zrobiła. Przy drugim założeniu sukienki się dopięłam, ale oddychało się naprawdę ciężko (sukienka jest odcięta pod biustem i moje żebra były tak ściśnięte, że nie wiem czy dałabym radę usiąść!). Mając w wyobraźni pękające szwy spytałam czy da radę jeszcze ją poszerzyć. Pani puściła mi szew z drugiej strony zyskując kolejny centrymetr czy dwa. Gdy przy trzecim mierzeniu miałam nadzieję, że to już koniec, zasuwak odmówił posłuszeństwa!! Myślę: ja pie*dolę!! Pani stwierdziła, że wszyje nowy, bo ten jest niepewny. W tym momencie nie wytrzymałam, bo mijała już godzina odkąd tam weszłam! Powiedziałam, że jestem umówiona do fryzjera, więc wstąpię po sukienkę na powrocie.

Pognałam do domu, zdążyłam zjeść 4 pierogi i już Luby był po mnie. Zawiózł mnie do fryzjerki. Na szczęście czekała na mnie, bo jakaś babka jej zrezygnowała w ostatniej chwili, więc szybko poszło i mam piękny wzorek na pocieszenie :) Od fryzjerki z powrotem do krawcowej. Sukienka już czekała na mnie. Przymierzyłam nie świecąc światła, bo już nie chciałam widzieć tych nitek pozaciąganych. Dostałam 20zł upustu (chyba na flaszkę żeby się nawalić z tego stresu!). Następnie pognaliśmy do serwisu żeby odebrać mojego Chrząszczyka! Był gotowy, piękny i...czysty :D W sam raz na wyjazd! :) Tak pożegnałam Lubego czule i wróciłam 25 km. do domu po drodze odbierając buty od szewca. 

Nie mogłam ochłonąć do późnego wieczora! Dzień zakończyłam malowaniem paznokci, bo jutro impreza, a dziś już wyjeżdżamy :)
W sobotę znów bieg od rana, bo nie znam tego obcego miasta, a o 9 mam fryzjera, o 12 makijaż, a o 14 jest ślub, na który trzeba trochę dojechać!
Chyba będę się tam musiała pożądnie alkoholowo znieczulić na zakończenie nerwowego weekendu ;]

29 sierpnia 2012

Prezent z Grecji :)

W sumie to się nawet nie przejął... Albo tylko gra przede mną żeby mnie nie martwić. Pracę i tak chciał zmienić, więc dobrze, że podjęli decyzję za niego, bo w tym wypadku jeszcze odprawę dostanie (jako powód wypowiedzenia ma wpisane: likwidacja stanowiska pracy). Ma 3 miesiące na znalezienie nowej, innej, lepszej... 

Oddałam auto na serwis i przyznam szczerze, że czuję się jak bez ręki! :/ Przedwczoraj z serwisu odebrał mnie Mać, wczoraj do pracy przywiózł mnie Luby, a wracałam pociągiem. Podróż była dość długa, bo w związku z tym, że umówiłam się na wczoraj z Misiową to z pociągu przesiadłam się na tramwaj i jeszcze troszkę miałam do przejścia z buta. Niestety but okazał się małosprzyjający, bo rano się spieszyłam i założyłam pierwsze lepsze...szpilki ;] Idąc wyklinałam w myślach, że mogłam się z Misiową na inny dzień umówić, że po co mi to było skoro nie mam auta! Ale chwilę później uświadomiłam sobie, że chyba lepiej, że tak się stało, bo gdybym jechała do domu to z pociągu musiałabym się przesiąść na autobus, a potem z tego autobusu na kolejny autobus (uroki mieszkania na obrzeżach). Z dwojga złego chyba dobrze wybrałam, bo od Misiowej odebrał mnie Luby i odwiózł pod same drzwi :)

Dałam Misiowej prezent przywieziony z urlopu. Zareagowała spontanicznym wyznaniem miłości i całusem :D To był chyba jedyny w życiu prezent, którego byłam pewna-kubek z Krecikiem. Bo przecież Misiowa kocha Krecika ;] Ja również dostałam prezent-zestaw małego piekarza z oliwkowym wzorem ;) Ostatnio wyciągając kolację z piekarnika się poparzyłam, więc nowa rękawica, łapka i ściereczka to prezent trafiony idealnie :) A do prezentu moja ulubiona zapiekanka makaronowa i lampka wina, którego mogłyśmy się razem napić chyba pierwszy raz, bo przecież wczoraj nie musiałam prowadzić ;] Żyć nie umierać :)))

28 sierpnia 2012

Wypowiedzenie

Malowanie wyszło zajebiście! Nareszcie mam chłopa, który potrafi coś zrobić, a nie niemotę pier*oloną jak dotychczas! ;]

W niedzielę byłam zaproszona do Lubego na obiad. Nie chcąc przychodzić na krzywy ryj obiecałam, że zrobię moje popisowe tiramisu. Jak powiedziałam tak zrobiłam. I co? I nie wyszło, ku*wa! Pierwszy raz w życiu! Zganiam to na to, że w czasie okresu ciasta nie wychodzą (to chyba jedyny przesąd, w który wierzę). Myślałam, że dotyczy to tylko ciast, które sie piecze, a nie tiramisu, które składa się w ciągu 15 minut z gotowych elementów! Po płaczu i przemyśleniu sprawy stwierdziłam, że to jednak kwestia jajek. 
Deser został w domu i poszłam na krzywy ryj :/ W sumie w smaku jest zajebisty tylko wyglądał średnio, więc się nie odważyłam go zabrać, bo mama Lubego jest ciastową mistrzynią! Stwierdziłam, że nie będę się błaźnić...


A żeby nie było tak zajebiście, idealnie i beztrosko jak było przez ostatni czas to Luby dostał wczoraj wypowiedzenie...

24 sierpnia 2012

Numerologia

Moja sukienka jest zaje*ista :) Bynajmniej taki jest jej prototyp ;]
Jak zobaczyłam materiał to prawie się popłakałam, bo chciałam ciemny fiolet, a ten który ujrzałam do ciemnych nie należał :/
Na szczęście na mnie wygląda całkiem nieźle :) Do tego jasnobeżowe buty i biżuteria, a Lubemu do kremowej koszuli szyję fioletową muchę :D
Będę go musiała pilnować żeby żadna panna z hekatarami mi go nie porwała w zboże ;]
Chociaż w sumie chyba najlepiej będzie jak będziemy się pilnować nawzajem, bo ja wcale nie zamierzam wyglądać gorzej niż on! Ba! Zamierzam wyglądać najlepiej-zaraz po Pannie Młodej ;)

Przede mną weekend :) Jutro jadę na drugą przymiarkę, a potem zamierzamy z Lubym pomalować mój pokój, a raczej poprawić to czego nie domalowałam ostatnio z moim bratem ;] 

Wczoraj postanowiliśmy poczytać w necie rewelacje na temat nas w kontekście numerologii. Ja jestem szóstką i wiele z tego co wyczytałam jest prawdą. Luby jest dziewiątką i po przeczytaniu "jaki jest" mam wątpliwości co do przyszłości ;] Luby ciągle mi powtarza, że jestem najlepsza itd., a wczoraj okazało się, że dziewiątki "Często oczarowani nową znajomością, mają wrażenie, że to ich ideał, ale szybko okazuje się, że im się tylko tak wydawało." Luby jak to usłyszał to popatrzył na mnie jak zbity pies i zapytał tym swoim zakłopotanym tonem: jak to?? 
Do tego dorzuciłam (też z wp), że "Waga to mąż, którego żona do końca życia będzie prasować koszule - on bardzo dba o swój strój, ale przecież nie własnymi rękami." :D
Na swoje usprawiedliwienie miał tylko to, że tego dnia sam prasował :>

22 sierpnia 2012

Koszmarki

A ja dalej w biegu. Mam takie urwanie dupy, że nawet nie mam kiedy paznokci pomalować. Ostatnio piłowałam pomalowane (sic!), bo już były takie długie, że sobie nie mogłam poradzić :/
Szczerze mówiąc to średnio wyrabiam na zakrętach. Dziś jadę na przymiarkę sukienki do krawcowej, do piekarni, na pocztę, na siłownię, do serwisu z autem, a na koniec pewnie padnę na ryj jak zwykle....:/

W poniedziałek byłam u fryzjerki i mam zaje*iste włosy! Nareszcie! Jestejm oczywiście rudzitka :) Do tego mam wygolony i zafarbowany na czekoladowo pasek z jednej strony. Z drugiej strony też mam czekoladę pod spodem, ale tam już sobie wygolić nie dałam ;] Bynajmniej na razie :P

W piątek odbieram zabawkę (Młodzi sobie życzą zabawki zamiast kwiatów). Zamówiłam garnuszek na klocuszek. Podobno zabawka jest świetna i dziecko może się dużo dzięki niej nauczyć :) Co prawda minie trochę czasu zanim zabawka zostanie wykorzystana, ale myślę, że się przyda. 

Trochę mnie dobija, że źle mi się śni. Dawno nie miałam złych snów, a teraz powróciły. Ostatnie dwie noce były niefajne :/
Pierwszej śniło mi się, że byliśmy na jakimś weselu i Luby oblepiał wzrokiem jakąś dziewuchę, a potem stwierdził, że ma fajne cycki :| Kazałam mu wypie*dalać! Kapę miałam straszną w tym śnie, ale wiedziałam, że dobrze zrobiłam. Jak się obudziłam to poczułam ulgę. Tym bardziej, że Luby nawet nie patrzy na inne kobiety.
Dzisiejszy sen był jeszcze lepszy :/ Śniło mi się, że gadaliśmy przez telefon i Luby powiedział, że zakłada nowe konto bankowe, za które będzie płacił 99zł (tak, wiem, że to banialuki, ale zawsze mam irracjonalne sny!). Odpowiedziałam, że moim zdaniem nie jest to najlepszy pomysł i ja bym takiego konta nie założyła, na co on się ofochał i przestał mieć dla mnie czas! Poszłam sama w góry, a na powrocie spotkałam go na szlaku. Nie chciał wracać ze mną. Kazał mi iść samej. Potem schodziłam po jakiejś linie aż w końcu się obudziłam i...poszłam do pracy!

20 sierpnia 2012

Podkop

Pocztówka Maća stanęła pod znakiem zapytania, gdyż okazało się, że wpisałam nieprawidłowy numer domu :/

Weekend spędziłam z Lubym. Był to kolejny zajebisty weekend z kolei :)))
W sobotę jego tata miał urodziny, więc pojechałam wziąć udział w małym zjeździe rodzinnym :) Całkiem fajnie było (nie licząc tego, że babcia znów dopytywała o pierścionek:P).
Ok. 19 pojechaliśmy na kabareton, na który bilety zakupiliśmy dużo wcześniej.
Pierwszy raz widziałam kabarety na żywo! Szczęka i brzuch bolały mnie od śmiechu!! :)
Kabaret Nowaki to majstersztyk! Szczególnie Pani Ada :) Po nich na scenę wkroczyli Łowcy.B i mówiąc szczerze wypadli blado na tle poprzedników.
Ale wieczór i tak był cudowny :] Grzaliśmy się z Lubym, bo kabaret był pod gołym niebem, więc trochę piździło, tym bardziej, że całość się skończyła o 23:30.
Do tego drewniane ławki krzywe jak jasny ch*j! Dupa mnie boli do dziś :)

Wczoraj Luby przyjechał do mnie na obiad. Tak dla odmiany, bo już mi głupio, że ciągle ja do niego jeżdżę na niedzielne obiady! Mimo, że zawsze mam zaproszenie. Później pojechaliśmy nad jeziorko, poleżeliśmy na kocyku, pogadaliśmy, zrobiliśmy sobie grilla. Było miło i beztrosko :)
W pewnym momencie Luby wypalił: Przy Tobie mogę leżeć tylko na plecach! Gdybym chciał położyć się na brzuchu to żeby się nie uszkodzić musiałbym najpierw zrobić podkop!

Umarłam :D

17 sierpnia 2012

Oszukać przeznaczenie

Wyjazd był świetny! Pogoda piekna, więc wykorzystaliśmy z Lubym czas maksymalnie :)
Chwile niezapomniane chyba na zawsze pozostaną w mojej pamięci...

Gdybym pisała na bieżąco to pewnie umieściłabym tutaj dużo wesołych historii :)))

W środę po powrocie spotkaliśmy się z Maćem i jego drugą połówką. Poszliśmy coś zjeść. Po wejściu do lokalu okazało się, że nie ma zbyt wiele wolnych miejsc. Jeden duży stolik niedaleko drzwi nie zachęcał. Pan kelner jednak zaprosił nas do tego stolika na co ja palnęłam:
-Ale tutaj piździ!
-Proszę??
-Wieje w sensie że :D

Miny współtowarzyszy bezcenne ;] 

Mać dostał od nas prezent z wycieczki :) Chcąc odwieść go od alkoholowego trybu życia postanowiliśmy mu kupić kubek, ale najlepiej taki podpisany żeby było wiadomo co ma z niego pić. Gdy więc w gąszczu kubków ujrzałam ten z napisem HERBATKA od razu wiedziałam, że to idealny prezent! Poprosiłam Panią o zapakowanie. Gdy go podniosła okazało się, że pod napisem HERBATKA jest jeszcze dopisek Z PRĄDEM i zarys słupa energetycznego :D Mieliśmy dużo śmiechu i uznaliśmy, że % są Maćowi przeznaczone ;] On sam stwierdził, że będzie idealny na grzane wino ;]
A jak usłyszał, że poczta dostarczy mu jeszcze pocztówkę to oczy mu się zaświeciły :P

10 sierpnia 2012

Do odjazdu

No w tych sklepach nic nie ma :/ Z pełną załamką udałam się jednak wczoraj do krawcowej. O dziwo wyszłam nawet zadowolona! Pani wyjęła stos gazet i kazała mi sobie coś wybrać ;] Wstępnie ustaliłyśmy co i jak. W czwartek jadę wybrać ostatecznie materiał (przywiezie mi próbnik tego co aktualnie może mi kupić). Dobrze, że nie muszę jeszcze za materiałem po sklepach latać :) A w sobotę będę mieć pierwszą przymiarkę!

Dzień wcześniej byłam na siłowni. Luby kupił karnet, więc nie wypada żeby przepadł. Czułam się tam trochę jak debil, bo nie wiedziałam jak się zachować :D
Na szczęście Pani była bardzo pomocna :) Zdziwiła się, że na pierwszą przygodę z siłownią wybrałam bieżnię vacu. Powiedziałam, że karnet dostałam w prezencie i że to chyba była aluzja ;]
Po tym miłym wstępie Pani zapakowała mnie w ciasną tubę z jakiejś pianki czy cuś (skojarzyło mi się z nurkiem), a potem zamknęła w tej bieżni i nakazała mi dać sobie wycisk! Zaczęłam jednak delikatnie od chodu po prostu, pod koniec chód ten był już bardzo szybki (czułam się jak Korzeniowski). Na bieg się nie zdecydowałam jak na razie, ale mam jeszcze 9 wejść, więc może w przyszłości się uda. Mimo, że moje ćwiczenia nie były zbyt agresywne to i tak zeszłam z bieżni lekkomokra ;] 

Wczoraj udało nam się wypucować chrząszcza, więc dzisiejsza podróż powinna być komfortowa :)
Już się nie mogę doczekać!!
Paznokcie pomalowałam już na śpiąco prawie ;]
Na szczęście mój seledynowy Astor schnie 45 sekund :D

Życzcie mi pogody! Wracam niedługo! :*

8 sierpnia 2012

Pełny plan

Wczoraj zakupiliśmy z Lubym porządne buty do wędrówek. Miałam bon zniżkowy 30%, więc nawet nas te zakupy nie zrujnowały :] Wróciliśmy zadowoleni, zeżarliśmy miażdzącą ryje jajecznicę z jajek prosto z kurzej dupki :D i oddaliśmy się błogiemu lenistwu gadając dłuuugo.

Dziś Luby pojechał w delegację i wróci dopiero jutro, więc mam popołudnie dla siebie. W planach mam odwiedzić sklep w poszukiwaniu weselnej kiecki (do krawcowej mi sie starsznie bardzo nie chce iść), piekarnię, siłownię (przed tym wypada chyba ogolić nogi? ;] ) i pakowanie. Jutro chcę się w pełni poświęcić pucowaniu auta i malowaniu paznokci, więc zacznę się już dzisiaj pakować. A w piątek o 17 odjazd! :)))

6 sierpnia 2012

Zdrowy

Wku*wia mnie strasznie to, że nie mam na nic czasu. W piątek wyjeżdżamy na długi weekend, a ja muszę jeszcze zrobić milion rzeczy. Chcę jechać kupić buty na wyjazd, umyć auto, jechać do krawcowej, bo w końcu zostanę bez kiecki! Do tego Luby chciałby mnie mieć cały czas przy sobie. Niestety nie rozdwoję się choćbym chciała!
Czasem myślę sobie, że on już miał takie parcie na stały związek, że wziął mnie pierwszą lepszą z brzegu i akceptuje taką jaką jestem. Z braku laku. Serio mam chory łeb :/ 

Luby był dziś u tego kardiologa. Diagnoza: zdrowy. Mam nadzieję, że nie powiedział mi tak tylko dlatego żeby mnie nie martwić...

4 sierpnia 2012

Spray

Zapisy do kardiologa są na grudzień, ale w związku z tym, że Luby ma na skierowaniu dopisek "PILNE!" to lekarz przyjmie go w poniedziałek. Tymczasem dostał jakieś tablety na ciśnienie i już się lepiej czuje.

Ja przedwczoraj miałam jakiś kryzys formy. Trochę sobie popłakałam i mi przeszło.
Od tamtej pory gadam ze sobą. Pocieszam się i tłumaczę sama sobie.

Dziś jadę z Julą do hipersuperwielkiej galerii handlowej. Głównym celem są buty na jej ślub. Ja mam zamiar obejrzeć buty do łażenia po górkach (górami tego nazwać nie można:P), bo mam bon rabatowy 30% do jednego sklepu, który oferuje takie rzeczy. Może spojrzę też na kiecki weselne, bo niby chcę uszyć sobie, bo mam fajny pomysł, ale jednak sukienka kupiona w sklepie to co innego (chyba, że mam słabe doświadczenia z krawcowymi :>). Fryzjera i makijaż już mam umówione. 
Najbardziej mi się chciało śmiać z Pani fryzjerki, która wstukując moje nazwisko w system spytała: Pani jeszcze u nas nie była?
A ja na to: Nie, bo ja dzwonię ze śląska :)
Fryzjer, makijaż i wesele są 250km. stąd ;]

Jula też była dobra! Wczoraj się żegnamy po pracy:
Jula: To do poniedziałku!
Ruda: No chyba do jutra! :>
Jula: (tonem jakby gadała do idiotki) Przecież jutro jest sobota!
Ruda: Przecież umówiłyśmy się na zakupy!!
Jula: Aaa, no tak, to napisz mi smsa :D

Zabić to mało :P

Kolega w pracy wczoraj: Kupię spray na małe, rude baby i wypsikam cały na Ciebie!!

Znaczy, że chyba mnie lubi? ;)


Dobra, wracam do ściery i wiadra! :/

1 sierpnia 2012

Martwię się

Nadal odwiedzam Lubego. Obdarowywuję go różnymi dobrymi rzeczami. O chorego trzeba dbać!
Dziś nawet kupiłam mu prezent. Głupio mi już było, bo on na miesiąc bycia razem kupił mi kwiaty, na dwa miesiące prezent, w międzyczasie kupił mi karnet na siłownię (aluzja??!!), a ja nic. No nie licząc smakołyków chorobowych. Także dziś na poprawienie humoru kupiłam mu koszulę. Piękna jest! :)
W wyborze pomogła mi Misiowa, bo spędziłam z nią dziś popołudnie :)))
Trauma z dalszej przeszłości sprawiła, że nakazałam otworzyć Lubemu prezent dopiero podczas mojej nieobecności. Bałam się reakcji...
Podobno trafiłam idealnie w jego gust. A przecież kupiłam ją według własnego gustu. Czyli chyba mamy podobny ;]

Luby dziś robił badania, a jutro ma wizytę u kardiologa, bo ma cały czas bardzo wysoki puls :( Martwię się...

30 lipca 2012

Zaciążył

Weekend zaliczam do udanych. Pół soboty spędziłam co prawda w kuchni, bo gotowałam obiad oraz przygotowywałam szaszłyki na grilla, na którego zaprosiłam Maća z dziewczyną, ale spotkanie było bardzo miłe ;] Pośmialiśmy się oczywiście. Minusem było tylko to, że moje szaszłyki mi wcale nie smakowały :/ Wszystkim innym niby tak, no ale przecież nie powiedzą, że beznadziejne :> Także następnym razem mam już inną recepturę przygotowania ;] 

Wczoraj znów zostałam zaproszona na obiad do Lubego. Tym razem teren był czysty-babci nie było ;] Zrobiłam rano galaretki z owocami z ogródka (truskawki, dwa rodzaje malin i borówki amerykańskie) ażeby wkupić się w łaski mamy Lubego, ale jej zaje*iste ciasto przyćmiło wszystko ;) Choć oczywiście galaretki zostały docenione :) Reklamówka fasoli szparagowej zerwanej prosto z pędów też :P
Luby wczoraj od samego rana źle się czuł. Bardzo bolały go plecy. Mimo, że wybrał już połowę antybiotyku i początkowo było lepiej to teraz nastąpił jakiś nawrót choroby. Ciepły był, chciał zmierzyć temperaturę, ale bateria w termometrze nie działa :/ (dlatego mimo wszystko jestem zwolenniczką termometrów rtęciowych). W związku z tym, że ma on duży próg odporności na ból stwierdziłam, że nieźle muszą go napieprzać te plecy. Dlatego, gdy zaproponował wizytę w przyszpitalnej przychodni zgodziłam się bez wahania. Trafił do Pani Doktor z jakiejś innej bajki! Minióweczka, sandałki, opalenizna, obwieszona złotem... Nawet białego fartucha nie zarzuciła :/ Stwierdziła, że skoro ma zapalenie mięśni to bierze zły antybiotyk. Temperatury zmierzyć nie chciała, bo "jeśli ją ma to antybiotyk ją zbije". Na szczęście wraz z antybiotykiem zakupiliśmy termometr. Okazało się, że ma 38,6 :/ Zaaplikowałam mu tabletki, umieściłam w łóżku, dałam buzi i nakazałam wypoczynek!

Luby rano sms: "Mam poranne mdłości, chyba zaciążyłem :D albo to od leków"
Umarłam :D
Będę musiała pokochać jak swoje ;)))

27 lipca 2012

Puka się

Byłam wczoraj u Lubego. Zażywa antybiotyk, więc zawiozłam mu jogurciki oraz truskaweczki i maliny z ogródka, a do tego świeżutką bułeczkę z budyniem z piekarni :)
Obejrzeliśmy film "Będziemy mieli dziecko" (polecam!!!).
W trakcie oglądania mama Lubego wtargnęła do pokoju, bo "wcześniej wróciła z pracy". Trochę się zszokowałam ;]
Ona chyba nie mniej, bo zaparkowałam trochę z boku i chyba myślała, że mnie nie ma, bo nie widziała mojego auta. Ale buty mogłaby zauważyć! :>

Dobrze, że nie było jak w Lejdis:

– Puka się!
 – Właśnie, kurwa, widzę!

:D

26 lipca 2012

Uratowana

Puściło! Nawet po bólu gardła nie ma śladu! Złego diabli nie biorą jak to mówią...

W zamian za to mam depresję szczytu. Nic mi się nie udaje. 
Dowiedziałam się dziś, że jutro mam egzamin poprawkowy. Nie wiem czy jest sens jechać...
W pracy mi nie idzie. Do tego Luby się trochę rozchorował.
Nic tylko wiuchnąć się na krzaku.
Niech mnie ktoś dobije.

Tak, skończyłam już!

P.s. Mam PMS !!!

24 lipca 2012

Rozłożyło mnie

Wczoraj w pracy cały dzień trzęsłam się jak galareta. Miałam gęsią skórkę przez 8 godzin :/ Po powrocie do domu okazało się, że mam 37,9 stopni gorączki :(
Zjadłam obiad, zażyłam dwie tablety i zaszyłam się pod grubą kołdrą. Dwie godziny później obudził mnie telefon.
Byłam mokruteńka, ale chyba dobrze mi to zrobiło, bo dziś już gorączki nie mam :)
A telefonował mój Luby. Był już praktycznie pod moim domem. Wiedział, że jak zadzwoni wcześniej to nie pozwolę mu przyjechać-nie chciałam go zarazić.
Przytargał siatę owoców, sok i tabletki. Przytulił, pogłaskał :)))
Byłam przekonana, że nie wpadnie do mnie, bo późno wrócił z pracy i jeszcze miał parę rzeczy w domu do zrobienia.
Ale jak to mówią "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".
Luby przeżył widok swej ukochanej w piżamowych spodniach w panterkę, szlafroku w krowy i frotowych skarpetkach, więc to chyba jest prawdziwa miłość!! Tym bardziej, że po wczorajszym wieczorze nie zauważyłam zmiany w jego zachowaniu ;) Znaczy-nadal się odzywa :D

23 lipca 2012

Podsumowując


Z Zakopanego przywiozłam:

-miłość
-ból gardła
-nietrafiony prezent dla taty
-przemoczone buty
-kilka zużytych biletów na kolejki linowe
-3/4 słonecznika
-zakwasy
-cudowne wspomnienia :)

Z Zakopanego nie przywiozłam:
-pieniędzy
-tatuażu z henny
-cicika
-opalenizny
-przepisu na zajebistą zakopiańską zupę borowikową

Najlepsza była podróż busem do Morskiego Oka. Pogoda nie dopisywała zbyt szczególnie, chmury wyglądały jak potargane strzępy dymu zawieszone na szczytach...
Pasażer z fotela za mną:
-Chyba ktoś podpolił, bo się kopci!

Oczywiście nie powstrzymałam wybuchu śmiechu ;]

Potem wyciągnął aparat i zrobił 3 próbne zdjęcia w busie. Chyba zapomniał, że to nie cyfrówka. Ciekawe ile klatek miała ta klisza :) Mam nadzieję, że trochę więcej niż ilość piw, które zdążył już wypić tego dnia ;)

19 lipca 2012

Jadę


Jadę się zmęczyć i wypocząć.
Oby żadna trąba powietrzna mnie nie zgarnęła po drodze!
Jak będzie ładnie to cyknę parę fotek :)

Tęsknić!! ;]

18 lipca 2012

Pakowanie


Wczoraj byłam u dentystki, bo chodziłam z opatrunkiem od jakiegoś czasu. Nosiłam pod nim antybiotyk. Ząb przestał boleć, więc wczoraj pojechałam do niej w celu uzyskania plomby. Tak się stało za opłatą 80 zł. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że ząb mnie boli, gdy gryzę coś twardego :/ Mam nadzieję, że to chwilowe...

Dziś zamierzam zapełnić walizkę :D Wyciagnęłam ją już wczoraj. W dniu wczorajszym byliśmy również z Lubym na zakupach, bo musieliśmy zakupić jakiś prowiant na drogę ;) Trochę się wkurzyłam, bo robił zakupy pode mnie, tzn. np. mówi, że może weźmie pasztet na co ja-ok to weź sobie-ja nie lubię. Jak usłyszał, że nie lubię to nie wziął wcale. To samo przy serkach. Więc mu mówię, że ma brać to co lubi i to na co ma ochotę! A on na to, że będziemy jeść razem, więc chce wziąć to co oboje lubimy. No to mu powiedziałam, że będziemy jeść razem, ale jeśli zjemy coś innego to nic się nie stanie. I że ma być sobą. Przyjął do wiadomości.

Luby wczoraj wieczorem:
-Jutro do Ciebie zadzwonię...
Ja-myśląc o której i w jakim celu zadałam jakże wymowne pytanie:
-Jak?
On:
-Normalnie!

Umarłam :D

17 lipca 2012

Coś nade mną czuwa?

Wczoraj w pobliżu mojego miejsca pracy krążyła trąba powietrzna. Właściwie to o tym nie wiedziałam. Siedziałam sobie grzecznie w pracy. Zmiotłoby mnie i nawet bym nie wiedziała kiedy ;] Dowiedziałam się o tym dopiero od Lubego, bo mi powiedział, że jak się o tym dowiedział to trochę się zestresował.

Po przyjściu z pracy w dniu wczorajszym miałam jechać do piekarni i do krawcowej. Stwierdziłam jednak, że może lepiej najpierw zrobię ręczne pranie, a pojadę później. Całe szczęście, bo w związku z tym musiałam zejść do piwnicy po płyn do prania (tam mam pralkę). Uderzył mnie tam zapach gazu. Wchodzę, patrzę, a tam kurek od kuchenki odkręcony, a palnik się nie pali! W tej chwili pomyślałam tylko czy to jest ta sekunda, w której wszystko pierdo*nie! Z prędkością światła zakręciłam kurek, otworzyłam okno i wszelkie drzwi w celu zrobienia przeciągu. Ta stara kuchenka służy do gotowania zwierzakom. Widocznie bezpieczniej byłoby ją wywalić...

P.s. Kumpela w pracy dziś:
-W sumie trochę mnie nosi, nie wiem czy to dobry pomysł żebym piła kawę... 
(po czym wygląda przez okno i zadumana stwierdza):
-Patrz jaki wiater-może będzie trąba :D

16 lipca 2012

Babcia pierwsza klasa

Szczęście się chyba do mnie uśmiechnęło. Bo tak dobrze jest.
Ostatnie weekendy spędzaliśmy na wycieczkach. Połaziliśmy trochę po górkach mniejszych i większych, pooglądaliśmy świat z góry, poleżeliśmy na trawie-szał pał, gwizd pizd jak to mówią ;]  

Miniony spędziliśmy wyjątkowo w domu, bo miałam dużo sprzątania itd., ale i tak było zajebiście. Wybraliśmy się z Maćem na wyżerkę, posiedzieliśmy, pogadaliśmy i pośmialiśmy się. Kolejny raz dostałam błogosławieństwo od Maća. Wypowiada się o Lubym w następujący sposób: "bardzo fajny chłopak" :D

Wczoraj byłam u Lubego na obiedzie i... umarłam :D W obiedzie uczestniczyła też jego babcia, którą już wcześniej poznałam. Zjedliśmy, wszystko pięknie ładnie, aż tu nagle:
Babcia: - A jakie macie plany na przyszłość?
Luby jak na dyplomatę przystało: - W sierpniu jedziemy na weekend w góry.
Ja: (próbuję ze słabym skutkiem okiełznać mój szelmowski uśmiech i trochę już parskam)
Babcia: - Ale ja nie o takie plany pytam! Bo chyba nie chodzicie na darmo?
Ja: No chyba nie na darmo ;]
Babcia: - Bo ja bym chciała prawnuczki doczekać!
Luby: (śmiech)
Babcia: - Tu się nie ma z czego śmiać!!
Ja: (wybuchnęłam śmiechem na całe mieszkanie!) :D

Potem jeszcze dowiedzieliśmy się, że dzieci powinno się mieć za młodu ;] A jak już byliśmy sami to Luby wyznał mi, że babcia rano pytała go kiedy zamierza się wyprowadzić. A ja na to: Ale gdzie? Chyba nie do mnie? ;]
Pomijam fakt, że już jakiś czas temu pytała go kiedy ma zamiar kupić pierścionek!

Babcia jest nie do podrobienia :D

Grubo ;]

15 lipca 2012

Od kuchni

Siedzę w piątek w pracy.
Koleżanka z biurka obok: przydałby się majonez do tej sałatki-lepszy poślizg.

Moja mina bezcenna ;]

12 lipca 2012

Sponsoring

Z powodu powszechnie panujących upałów codziennie rano po przyjeździe do pracy otwierałam lekko szyby w samochodzie, aby po zakończeniu pracy nie wsiadać do "sauny".
Szkoda tylko, że zapomniałam o tym, gdy wczoraj lunęło z nieba :| Fotele mokruteńkie! Nawet tego nie wycierałam-wsiąknęło w spódnicę...

Obejrzeliśmy wczoraj firm "Sponsoring". Niezła psychoza. Niektóre sceny powodowały chwilowe zatrzymywanie się mojego mózgu.
Tak więc sama nie wiem czy polecać ten film.
P.s. A poza tym dostałam kwiat i zakupiłam dziś piękną doniczkę :)))

11 lipca 2012

Co się stało z blogiem Rudej?


Ruda dała się ponieść...
Cały wolny czas poświęca Lubemu. Wolnego czasu ma mało, bo pracuje pełną parą. Mamuśki nie ma, bo wyjechała do pracy. Koleżanek stara się nie zaniedbywać. Jeździ na wycieczki w góry, ogląda filmy, dostaje kwiaty i chodzi do kina. Nadal maluje paznokcie. 
Tęskni za blogiem i jest zła, że nie ma czasu nic tutaj skrobnąć. Ciągle ma silne postanowienie, że to zmieni i że będzie jak kiedyś.
Przeprowadziła już z Lubym jedną rozmowę, że tak być nie może, że nie ma czasu na nic. Że nie zaniedba koleżanek tak jak kiedyś, a poza tym czasem potrzebuje wolnego popołudnia żeby chociaż pranie zrobić! Luby zrozumiał. 

Luby wyznał wczoraj miłość. Ruda bała się tego bardzo. I dziwnie jej z tym.

22 czerwca 2012

Na kurwacji w Ciechocinku ;)

No jestem! Nie mam teraz czasu żeby pisać. Jedyne co, to czasem zajrzę żeby przeczytać komentarze.
Nowa praca i nowe uczucie zobowiązują :D
Za chwilę wyjeżdżam na szkolenie do Ciechocinka :)

W pracy się powolutku rozkręcam. Najważniejsze, że ekipa jest fajna, więc mam nadzieję, że będzie pozytywnie.
Pierwszego dnia miałam mały kryzys i płacz na końcu nosa. Już się bałam, że znów mnie dopadnie deprecha.
Na szczęście drugiego dnia już było lepiej i oby tak zostało...

A uczucie? Kwitnie! I to w zastraszającym tempie. Luby chyba użył jakiegoś nawozu ;)
Zaczynam się do niego coraz bardziej przekonywać. Wprost proporcjonalnie do przekonania rośnie strach.
Staram się jednak cieszyć teraźniejszością, a nie bać się przyszłości! :)

W związku z powyższym nie będę w dniu jutrzejszym poszukiwać bogatego emeryta, którymi Ciechocinek jest przesiąknięty ;) Serce uznaję za zajęte! :]


14 czerwca 2012

Ostatni

Polskaaa! Biało-czerwoni! :)))
Dobry mecz przedwczoraj był. Miałam duże obawy, że ruscy nas rozgromią, ale wcale się tak nie stało! Mam nadzieję, że damy radę Czechom i wyjdziemy z grupy :)

Przedwczoraj wieczorem siedziałam i myślałam czemu tak jest, że im bardziej człowiek się otwiera tym bardziej się naraża na niebezpieczeństwo...
Może po prostu powinnam zaryzykować i poddać się uczuciu?
Jeśli się nie uda to przecież zawsze mogę znów udać się do psychologa...:/
Wszystko jest dla ludzi...

Wczoraj byłam ostatni dzień na stażu. Zleciało... Uryczałam się jak bóbr oczywiście. Taka miękka jestem :/
Słaby był ten dzień...

12 czerwca 2012

Zdemaskowana?

Zrobiłam sobie długi weekend :) 5 dni!
Gdzie ja w tym czasie nie byłam! Ojców, kino, kręgle, znajomi, mecze, filmy, fryzjer (znów jestem rudziutka :D)...
Dobrze wykorzystany czas :)

W Ojcowie się zakochałam :) Grota Łokietka-czaaad :D
Co prawda następnego dnia miałam megazakwasy i chodziłam jakby mnie ktoś znienacka wy*uchał, ale i tak warto było ;)

Wielbiciel mój nadal się bardzo stara i jest miły. Ale jak to mówi mój brat: każdy jest miły do pierwszego bzykania ;]
Dzięki temu wiem, że jeszcze długo będzie miło i idealnie :]

Ja mam różne myśli. Wkręcam się trochę w tę znajomość chociaż czasem mam wrażenie, że robię dwa kroki w przód i jeden w tył. Ostatnio zaczął mi się śnić były. Sny oczywiście nielogiczne, głupie, ale i tak niepokojące. Pocieszające jest to, że sny mi się nie sprawdzają. Tak więc cieszę się, gdy się budzę. Tym bardziej, że zwykle czeka już na mnie wtedy miły sms :)
Staram się wierzyć, że już nie usłyszę: "nie jestem od tego żeby z Tobą rozmawiać!"

Ostatnio się dowiedziałam, że znajomy znalazł mojego bloga na onecie. Tak go to ciekawiło, tak szukał, że aż znalazł :/ Chyba chciał coś wyczytać na swój temat. Chyba jednak nie jest godny, aby pojawić się na łamach mojego "czasopisma"!

6 czerwca 2012

Lustereczko powiedz przecie...

Wczorajsze popołudnie spędziłam z Misiową. Zaprosiła mnie na obiad-jak zwykle nażarłam się jak bąk :D Misiowy w delegacji-chata wolna ;) Kota nie ma-myszy harcują :P Oblałyśmy (herbatą!!) nowe drzwi :))) Właściwie to ją wypiłyśmy, bo szkoda było drzwi ;)

Przypomniało mi się jeszcze, że jak ostatnio byłam z Misiową na zakupach to podczas, gdy ona mierzyła ciuchy ja gadałam z nią siedząc w przymierzalni obok i patrząc w lustro. Nawet nie wiedziałam, że stroję takie miny :D
+10 do zaje*istości ;]

5 czerwca 2012

Człowiek z buszu

Wczoraj. Dzwoni mój telefon. Stacjonarny, nieznany mi numer. Odbieram.
-Halo (imię i nazwisko+firma). Cześć, bo właściwie to przeszliśmy chyba kiedyś na Ty...
Ja-cisza-nic mi o tym "przejściu" nie wiadomo-zatkało mnie, jestem w szoku. Mój nowy dyrektor do mnie dzwonił. Właściwie to kolega prawie, bo znamy się z czasów kiedy pracowałam w poprzedniej firmie ;) Myślałam, że w związku z tym, że teraz stał się moim szefem to nasze stosunki staną się bardziej służbowe, ale skoro nie to tym lepiej :)
22 czerwca mam jechać na szkolenie i chciał mnie poinformować, że wysyła mi maila w tej sprawie. Najlepsze, że myślałam, że to słynne miasto jest gdzieś w miarę blisko, a okazało się, że to całkiem w drugą stronę-prawie 400km ;] Za co ja miałam 4 z geografii? :P

Znajomość kwitnie... Jest miło i sympatycznie jak już dawno nie było ;)
Już nie pamiętam kiedy ktoś się wobec mnie tak zachowywał...
W następny weekend przypada rocznica jak zostałam pie*dolnięta (porzucona znaczy), więc może już najwyższy czas na kogoś nowego?
Na razie weszłam w rolę jeża i jestem trochę nastroszona i zamknięta. Ciężko do mnie dotrzeć. Nie wiem czym to jest spowodowane. Chyba się trochę boję, bo już się w sumie trochę przyzwyczaiłam do bycia w pojedynkę, nikt nie daje mi powodów do płaczu. Jakoś mam nastawienie, że facet=problem. Może mi minie. Może minie mi zanim on się zdąży zniechęcić. Momentami jestem beznadziejna, zimna, żałosna tak bardzo, że aż sama siebie załamuję! W związku z tym ostatnio określam sama siebie tak jak w tytule ;]

4 czerwca 2012

Tylko gwoździa brak

W piątek zaliczyłam koncert Hey. Było świetnie! Nawet pogoda wytrzymała, mimo, że najpierw pół dnia lało. Kaśka w świetnej formie, a do tego ma zaje*iście rude, godne pozazdroszczenia włosy!!

Ja się idę rudzić za tydzień w poniedziałek-już się nie mogę doczekać :)

Sobotę wykorzystałam maksymalnie. Budzik zadzwonił o 6:30, bo zapomniałam go wyłączyć na weekend (ku*wa!). Zwlekłam się z łóżka o 8 żeby jechać z mamą do Biedrony, później do brata pomóc mu przy akwarium (a nie przy "akwariumie" jak niektórzy twierdzą;] ), potem się ogarnęłam, pojechałam do Ewićki na godzinę, a następnie do Krakowa na egzamin i zaliczenie.
Na uczelni poszło nieźle, choć zaliczenie było ciężkie. Prowadzący (mój promotor) przeciorał nas na maksa-godzinę tam siedziałyśmy. Jak zwykle nadrabiałam miną aż zapytał czy ja jestem jego magistrantką. Opowiedziałam, że tak na co ktoś z sali: niech się pan doktor już zacznie modlić :D Powiedział, że jak będę taka szybka (co akurat tego dnia było powodem niedokładności) również podczas badań do pracy magisterskiej to napisze pismo o zmianę magistrantki :D Na co Ruda: Panie doktorze, ale ja przynajmniej mam osobowość! Wolałby pan lelum polelum? ;]

Z uczelni biegiem (a raczej gazem) popędziłam do domu, bo już byłam spóźniona na imprezę urodzinową Macia. Imprezka udana-dużo śmiechu oczywiście :))) Tylko głowa mnie strasznie bolała następnego dnia :> Wódka to złoooo!!
Z powodu zielonej sukienki wszyscy mówili do mnie "żabko" ;] Byłam jednym samotnym, białym żaglem-reszta przyszła parami :P Ktoś się zaśmiał, że jestem wolnym strzelcem, a ja na to, że nie, że jestem szybkim strzelcem! ;) Na co kolega: kłusownikiem!! :D:D:D
A prezent? Podobno się podobał (przecież nie powie, że beznajdziejny :P). Udało mi się zrealizować to czego tak bardzo chciałam-rękami Beci przerobić zdjęcie :) Do tego dokupiłam płytę i kask KIEROWNIK IMPREZY, w którym wszyscy robili sobie zdjęcia ;)
Prezent jest na najlepszej drodze do zwiśnięcia, bo dziura w ścianie była ponoć od zawsze, ale do tej pory nie była wykorzystana. Trzeba tylko zorganizować gwóźdź co na moje oko zajmie Maciowi jakieś dwa lata :P Ale to i tak szybciej niż u mnie, bo ja swój gwóźdź organizowałam przez lat 6, a po 2 tygodniach go wyjęłam z powodu remontu. Nowego jeszcze nie mam, ale myślę, że...w ciągu najbliższych 6 lat wejdę w jego posiadanie :D

1 czerwca 2012

Szanuj język ojczysty

Dzwoni telefon. Odbieram i słyszę:
"Dzień dobry! Ja dzwonię w sprawie tego akwariumu, które pani wystawiła na allegro". 
Myślę: akwa-czego, ku*wa?! 
Luuudzie! :D O mało nie spadłam z krzesła ;]

31 maja 2012

Dobrze zakończony zły dzień :>

Wstałam dziś chyba lewą nogą :/ Właściwie to zaczęło się już wczoraj,
bo nie mogłam zasnąć, a jak już mi się prawie udało to zadzwonił Mać.
O 23:30, ku*wa, bo on o takich właśnie porach kończy dzień. Nawet nie
pamiętam co mu gadałam, bo przez sen nie kontroluję tego za bardzo ;)

Tak więc wstałam dziś właśnie w ten sposób chociaż właściwie to tylko
przysłowiowo, bo łóżko mam tak ustawione żeby zawsze wstawać nogą
prawą (przezorny zawsze ubezpieczony!). Tak czy inaczej zmarszczone
czoło miałam już zanim chyba zdążyłam otworzyć oko. Humor nie
dopisywał, zwlec mi się nie chciało, przeciągałam ten moment do
ostatniej chwili, a potem wszystko w biegu!
Najbardziej mnie pogoda wku*wiła, bo ni w ch*j ni w oko! Stanęłam
przed szafą i się zawiesiłam, bo na jeden ciuch za zimno, na drugi za
ciepło, trzeci do czwartego nie pasuje... Jak już coś wybrałam to
oczywiście zostałam skrytykowana przez Rodzicielkę, że to wymięte jest
itd. itp. Ja pie*dolę! W pi*dzie mam to jakie to jest! Zanim dojadę do
pracy to się wyprostuje!

No i tak siedziałam w tej pracy i czekam aż mi ten wku*w przejdzie...

Na szczęście dzień zakończył się miło. Nawet kwiat dostałam! :D
Chyba ktoś próbuje się wkupić w moje łaski ;)
A ja...jestem podatna na kwiaty ;]